środa, 18 czerwca 2014

Mundialowo: Belgijsko - Brazylijskie zmartwienia

-Gdyby pierwsza połowa meczu Belgów na mundialu byłaby sztuką na Broadway to prawdopodobnie nie byłoby kolejnej. Aktorzy zagrali bez ładu, wcinali się w sobie w rolę, a każdy nie specjalnie wiedział co ma na scenie robić. W drugiej połowie reżyser – Marc Wilmots – wprowadził nowych grajków, dokonał kilku korekt i Belgowie uniknęli niepożądanej klęski. Ale mimo wszystko „smród” wokół ich gry gdzieś pozostał.

Dla „Czerwonych Diabłów” sytuacja przed mistrzostwami jest o tyle niekomfortowa, że każdy ma oczekiwania wobec nich na poziomie faworytów. „To jest ta nowa drużyna o której ci mówiłem. Patrz, oni nas zachwycą!” – ponownie odwołam się do Broadwayu i to trochę tak jakby znajomy opowiadał o występie, którego nie widział, ale słyszał, że grają tam nowi, obiecujący aktorzy, a Ci tworzą niezapomniane show.

Podania Belgów w pierwszej połowie w strefie ataku
Mimo dobrego wyniku, wszak Belgia wygrała z Algierią, to ten mecz wydaje mi się przyniósł Wilmotsowi więcej znaków zapytania i powodów do zmartwień niż uciech. Belgia nie wyglądała jak kolektyw, a zlepek indywidualności. Brakowało penetracji w okolicach pola karnego (grafika obok obrazuje ten problem), a Romelu Lukaku wydawał się być jakiś osamotniony z przodu. Gdy masz w składzie Mirallasa, Mertensa, czy nawet Januzaja to nie możesz w pierwszym składzie grać Nacerem Chadlim. Po prostu to nie ta półka i stopień kreacji. Nie chcesz także, by za środek pomocy i rozegranie odpowiadał Moussa Dembele. Ten po słabym sezonie w Tottenhamie, w reprezentacji wygląda równie miernie. Te problemy są łatwe do skorygowania, już w meczu z Rosją obie kule u nogi powinny znaleźć się na ławce, ale większą zagwozdką są boczni obrońcy, a w zasadzie ich brak. Przede wszystkim Vertonghen na lewej stronie wyglądał katastrofalnie, a inteligencją też się nie wykazał, gdy sprokurował niepotrzebnego karnego. Tutaj Wilmots ma ogromne zmartwienie i jeżeli nie wymyśli jak obrócić wadę drużyny w jej zaletę, to następne drużyny mogą także głupie błędy wykorzystać.

Ziarno, po meczu z Algierią, w drużynie belgijskiej zostało zasiane i tylko od nich zależy, czy zwiędnie, czy rozkwitnie.

-Gdyby ktoś mnie zapytał jaki plan na grę ma Brazylia, odpowiedziałbym, że nie wiem. Albo inaczej, jest on bardzo prosty – podaj piłkę do Neymara lub Oscara i niech ta dwójka dalej się martwi. Wszak zdobywanie bramek to ich problem. Jeszcze jedną z opcji, byłoby postawienie, na szopkę przed meczem (spójrzcie jak Brazylia wchodzi na murawę) i wspaniały hymn w wykonaniu trybun – czyli inaczej przestraszenie przeciwnika. Cholera, a co jeżeli ktoś wyłączy z gry Neymara i Oscara, sędzia nie wypaczy wyniku, czy – o zgrozo - przeciwnik nie przejmie się hymnem? No to mamy Meksyk.

Czapki z głów dla „El Tri” za występ przeciwko Brazylii, ale mam wrażenie, że Scolari nie zrobił wszystkiego by pomóc sobie w zwycięstwie. Pierw wystawia Ramiresa w podstawowym składzie, nie koryguje zespołu odpowiednio – Paulinho, nie wiedzieć czemu zagrał cały mecz – czy powołuje, a potem gra od początku wybrykiem, zwanym Fredem. Napastnik „Canarinhos” nie robi nic, by pomóc drużynie, ewentualnie się przewraca od podmuchów przeciwnika w niego. Przeciwko Meksykowi zaliczył bardzo cichy występ, na 16 wykonanych podań, połowa celnych, w tym jedno, gdy Brazylia zaczynała mecz od środka. Dodam, że jedno miało miejsce nawet w polu karnym. Pożytku, póki co, z Freda jest niewiele (grafika), a Scolari, nie chce przejrzeć, że szansa na wybuch formy napastnika jest niewielka. Być może przesunięcie Neymara na pozycję „9” mogłoby zadziałać, wszak zmiennik Freda – Jo, wniósł nieco ożywienia do gry, ale wciąż widać było ogromne braki w umiejętnościach. Wtedy Willian mógłby wskoczyć do podstawy. 

Dziwi mnie także niechęć do korekt „Felipao”, który ima się jak ognia wystawienia w pierwszym składzie choćby Fernandinho, który w mistrzowskim Manchesterze City, zagrał iście mistrzowski sezon. Być może, Dani Alves także mógłby nieco odpocząć, bo póki co wyróżnia się jedynie fryzurą, choć nadal w negatywnym sensie.

Gdy, jednak głębiej przyjrzeć się składowi Brazylii można wyciągnąć niepokojący wniosek. W tej drużynie brakuje gwiazd, a o jej sile (lub właśnie nie) stanowią zadaniowcy. Bo, gdy wiesz, że w meczu z Meksykiem, najlepszy na boisku w twojej drużynie jest Luiz Gustavo to trzeba drżeć o przyszłość. A pamiętajmy, Brazylia – według Brazylijczyków – ma zdobyć puchar świata w wielkim stylu. Chociaż stylu póki co nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz